Na początek napiszę, że przegraliśmy z "Eurotechem" Gliwice 8:12 (4:6). I co? Może to sporo bramek, ale wynik sugeruje w miarę wyrównany mecz. Nic bardziej błędnego. Niestety :(
Rywale grali góra na "2/3 gwizdka" ;) i aż strach pomyśleć co by było gdyby podeszli do meczu na 100%. Można podejrzewać, że to oni strzelili by te 8 bramek więcej, a my mogliśmy skończyć wówczas nawet z... zerowym dorobkiem.
"Eurotech" to zespół absolutnie poza zasięgiem. Nie tylko dla nas ale dla całego ligowego towarzystwa i to nie tylko w naszej lidze. Ich gracze mający związki z polskim pierwszoligowcem P.A. "Nova" prezentują takie umiejętności, których piszącemu te słowa nie dane było jeszcze oglądać w bezpośredniej konfrontacji. A mam naprawdę spore doświadczenie w tej kwestii.
Wielki szacunek dla naszych "kosmicznych" rywali, którzy dali nam prawdziwą lekcję piłki nożnej, rozgrywając momentami genialne akcje z udziałem własnego bramkarza. Zamykali nas na polu karnym na długie minuty kończąc wiele akcji bramkami, po genialnej grze "z klepki".
Pisząc powyższe autentycznie odczuwam podziw dla umiejętności rywali i śmiało stwierdzam, że żadnego znaczenia dla naszej porażki nie miał ani fakt kontuzji Tomasza Wolana w bramce (grał z wybitym palcem), ani słabsza forma duetu Pronobis - Pękała (tylko 2 bramki naszej "eksportowej" pary) ;)
Inna sprawa, że to drugi z rzędu słabszy mecz popularnych Gege i Spenia i może to dobrze, że przed nami parę tygodni przerwy od ligowych zmagań. Pora odpocząć :)