"Walhalla" uległa dzisiaj pierwszoligowcowi PA, ekipie "Joga Bonito" 10:15 (5:4) i tytuł newsa powinien wyjaśniać wszystko w temacie tego spotkania. Powinien, ale... No właśnie to nie do końca było tak, że rywal przez cały mecz uczył nas jak grać w piłkę.
Co prawda młodsi, bardziej wybiegani i lepsi technicznie gospodarze może robili lepsze wrażenie na boisku, jednak w pierwszej połowie to my dzięki świetnie zorganizowanej defensywie i kontrom, strzelaliśmy częściej bramki, prowadząc nawet w pewnym momencie 5:2. I to mimo fatalnych błędów w kryciu, podczas stałych fragmentów gry Miłosza Karskiego.
Niestety w drugiej połowie faworyci wyciągnęli wnioski z inauguracyjnych 40 minut i zmienili nieco taktykę. Zamiast dużej ilości mocnych strzałów z dystansu, które świetnie parował nasz goalkeeper, zaczęli owszem uderzać z daleka, ale plasując piłkę po ziemi, w narożniki bramki Wikingów. Wobec takich strzałów Artur Szalich był najczęściej bezradny, a głęboko ustawiona defensywa Czarno-Żółtych nie potrafiła zablokować skutecznie takich uderzeń.
W efekcie mecz zakończył się zasłużoną wygraną "Jogi", choć nie można powiedzieć, że suma sumarum, zagraliśmy źle. Po prostu rywal był w tym dniu lepszy, mądrzejszy i dlatego odniósł sukces. Na pewno znaczenie miała też nieplanowana zmiana tuż przed rozpoczęciem meczu, w wyniku której nieobecnego Sebastiana Migusa, zastąpił nie w pełni jeszcze zdrów Karski. I to było niestety widać :)
PS. Planowany na jutro sparing jednak nie dojdzie do skutku. W miejsce tej konfrontacji zagramy w piątek, o 19:00, na "Orliku" w Zabrzu Helence, z mikulczyckim "Arsenalem". Vamos Panowie :)