Dzisiejsze spotkanie z "Beuthen09" było już ósmym pojedynkiem tych ekip w minionych dwunastu miesiącach. Niestety również pierwszym, który nie toczył się w atmosferze czysto sportowej rywalizacji. W poprzednich spotkaniach, choć wynik był różny, przebieg tych meczów także, a i stawka odmienna w poszczególnych konfrontacjach, to jednak zawsze na pierwszym miejscu była walka. Ala ta fair, bez niepotrzebnych dyskusji, złośliwości i przepychanek.
Dzisiaj, szczególnie w drugiej połowie, niektórym puściły nerwy i na pewno czysta rywalizacja przegrała w efekcie z tym co doskonale znamy z boisk, wielkiego formatu. A chyba nie w tych aspektach gracze Playareny chcą dorównywać najlepszym?
I choć w obu ekipach te nerwy grały często pierwszoplanową rolę to we wspomnianych 8 meczach Wikingów z Betowenami, nie występował nigdy chyba tylko jeden z graczy. I tak jakoś się złożyło, że wówczas nerwy nikomu nie puszczały. To tyle tytułem przydługawego wstępu.
Teraz o meczu: Pierwsza połowa wyrównana, z sytuacjami z obu stron, ale zakończona bezbramkowym remisem. W drugiej, na samym początku popełniliśmy kilka prostych błędów. W efekcie prowadzenie "B09" 3:0 (później 4:0) i nasza arcytrudna sytuacja. Na szczęście po raz kolejny udowodniliśmy, że gramy do końca. Wyciągnęliśmy na 4:3, później na 5:4. Niestety zabrakło już czasu i trochę chyba sił na doprowadzenie do remisu.
Na koniec po fatalnym błędzie Karskiego, straciliśmy jeszcze szóstego gola. Generalnie mecz, a właściwie naszą grę trzeba ocenić pozytywnie. Była walka, zaangażowanie, ambicja i naprawdę dobra postawa większości graczy. "Beuthen" było dzisiaj po prostu o te dwie bramki lepsze, choć następnym razem może być zupełnie inaczej.
Gratulujemy rywalom wygranej. Dziękujemy za mecz i mamy nadzieję, że w rewanżu "gorące" głowy (z obu stron) zostaną w szatni, a wszyscy skupimy się na grze w piłkę. I tylko na niej :)