"Walhalla" wygrała z MGPM dość wyraźnie, ale to nie żaden z zawodników był dzisiaj bohaterem meczu. Tą rolę odegrała nawierzchnia boisk na Torkaciku.
Co prawda przed spotkaniem wydawało się, że dolna płyta z niewielkim zaśnieżeniem i gdzieniegdzie liśćmi, do gry nadawać się będzie. Jednak już po jakichś 20 minutach, przy prowadzeniu Wikingów 2:1, tartan zaczął chwytać przymrozek i wkrótce boisko zamieniło się w lodowisko.
W tych warunkach nieco lepiej radziliśmy sobie my, stąd prowadzenie 6:1 do przerwy i coraz wyraźniejsza przewaga Czarno-Żółtych. Po kilku minutach drugiej połowy podjęta została decyzja o przeniesieniu gry na górną płytę Torkatu, gdzie mróz nie pojawił się z aż taką siłą, co wcale nie znaczy, że grało się dobrze.
Wciąż trzeba było z uwagą stawiać kroki, co chwilę ktoś lądował na ziemi i gra nie przypominała zbytnio prawdziwej piłkarskiej konfrontacji. Ciągle to jednak "Walhalla" lepiej adaptowała się do tych kuriozalnych warunków i powiększała przewagę.
W pewnym momencie stało się: Padła 14 bramka dla Wikingów w tym meczu i zarazem gol nr 3000 w naszej historii. Strzelcem był Mirosław Jendrzej, po asyście Mirosława Łaby czym obaj "złotymi zgłoskami" zapisują się w annałach Czarno-Żółtych.
Pod koniec spotkania kolejną szansę gry wykorzystał także Jakub Jendrzej, zdobywając swoje pierwsze bramki w 1 Playarenie (w tym jedną z karnego). Warto także podkreślić genialną grę Sylwestra Sowy, który sobie tylko znanym sposobem... nie ślizgał się na zmrożonym tartanie i siał spustoszenie w szeregach rywali, zdobywając siedem goli, w tym co najmniej jeden wyjątkowej urody.
Wikingowie dzisiejszym zwycięstwem zmniejszają stratę do Barclays, do 5 punktów, a ekipie MGPM życzymy wszystkiego dobrego w dalszych występach i mamy nadzieję, że się nie zniechęcą dzisiejszą porażką. W lepszych warunkach, na pewno byliby dla nas trudniejszym przeciwnikiem.