No i jest to co sobie przed meczem wymarzyliśmy! Jest zwycięstwo z jedną z najlepszych ekip z Bytomiu! Jest sukces i to odniesiony na arcytrudnym terytorium przeciwnika. Panie i Panowie "Walhalla" pokonała KS Stroszek w "jaskini lwa", na ul. Tysiąclecia 7:4 (4:2) i umocniła się na prowadzeniu w tabeli.
Oto jak to tego doszło. Gospodarze rozpoczęli jakoś dziwnie niemrawo ten mecz i dzięki temu już w pierwszych dwóch, trzech minutach mogliśmy śmiało strzelić dwa gole. Wtedy się nie udało ale już wkrótce prowadziliśmy jednak 2:0 po strzałach Grzegorza Sowy i Damiana Gorela.
Stroszek przejął wówczas inicjatywę, zaczął nacierać lecz to tylko otworzyło Wikingom drogę do gry z kontry i po jednym z takich wypadów było już 3:0 dla nas. Dopiero wtedy gospodarze zaczęli dochodzić do sytuacji strzeleckich. Niestety po dwóch uderzeniach z dystansu, Arek Wachlarz był zmuszony wyciągać piłkę z siatki. 3:2.
Zrobiło się nieco nerwowo w szeregach Czarno-Żółtych, na szczęście tuż przed przerwą dołożyliśmy czwartego gola i mogliśmy wyjść na drugą połowę w dość dobrych nastrojach.
Nastroje przydały się, bo ekipa Aleksandra Gilickiego natarła na Wikingów z niesamowitym impetem. Krycie na całym boisku, dużo gry z klepki, próby prostopadłych podań. To mogło się podobać w grze Stroszka. "Walhalla" skróciła jednak pole gry, formacje zaczęły grać blisko siebie i dzięki temu tylko raz napastnik rywali przedarł się skrzydłem, zdobywając trzecią bramkę dla gospodarzy.
Chwilę później skarciliśmy Granatowych dwoma zabójczymi wyjściami. Najpierw Dawid Rother po indywidualnej akcji podwyższył na 5:3. Niedługo potem dzięki rajdowi Mirosława Łaby, z gola cieszył się Miłosz Karski, co było szczególnie zaskakującym wydarzeniem ;)
Stroszek wyciągnął jeszcze na 6:4, widać już jednak było narastające zmęczenie przeciwników, którzy nie dysponowali dzisiaj tak szeroką ławką rezerwowych jak Czarno-Żółci. I mimo, że w końcówce to gospodarze mieli więcej z gry, walcząc do ostatnich chwil o odrobienie strat, to skomasowana obrona gości wytrzymała napór, a Grzegorz Sowa postawił kropkę nad "i", podwyższając na 7 do 4.
Wygraliśmy więc bardzo trudny pojedynek, w którym udowodniliśmy po raz kolejny, że musimy się liczyć w tym sezonie Nike Playarena w walce o najwyższe cele. Oczywiście w kolejnych spotkaniach mamy zamiar to z przekonaniem dalej udowadniać.
Przeciwnikom dziękujemy za walkę, życzymy powodzenia w dalszej rywalizacji i do zobaczenia wiosną zapewne :)
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.